Witam!
Dziś druga część opowieści z kategorii ułatwiającej dobór kosmetyków - włosy.
Aktualnie jestem w trakcie ich zapuszczania (sięgają do brody), ale niezależnie od długości są ciężkie, grube i puszące się.
Odkąd pamiętam miałam grube włosy. Warkocze, czy kucyki zawsze mi ciążyły i, jak chyba większość dziewczyn po I Komunii Św. ścięłam je, i od tego czasu już nie udało mi się ich zapuścić. Najdłuższe sięgały do łopatek, ale musiały być bardzo mocno wycieniowane. Każda moja wizyta u fryzjera kończy się na maksymalnym cieniowaniu, nawet gdy ścinam je króciótko.
Niestety w moim przypadku grubość włosów idzie w parze z porowatością i puszeniem się. Nigdy nie miałam gładkich włosów, bo końce są suche, a włosy przy nasadzie - przetłuszczające się. Dodatkowo niektóre produkty do pielęgnacji i stylizacji powodują łupież. Muszę więc szukać złotego środka i starać się jak najlepiej o nie zadbać.
Od wielu lat farbuję moje pasma i przyznam, że bardzo dużo w tej kwestii eksperymentuję. Miałam na głowie większość kolorów, od blondu uzyskanego za pomocą rozjaśniacza, przez blondy ciepłe, rudości, czerwienie, fiolety, brązy, aż po czerń. Zdaję sobie sprawę, że nie wpływa to korzystnie na ich kondycję, ale cóż poradzić... kobieta zmienną jest ;)
Chyba udało mi się zobrazować stan moich włosów i ułatwię komuś zadanie przy doborze kosmetyków.
Pozdrawiam serdecznie
Yvonne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy miły komentarz oraz za konstruktywną krytykę :)